Co mogło spowodować białaczkę?

przyczyny-bialaczkiNa pewnym etapie (u jednych szybciej, u innych później) zaczyna sie etap szukania odpowiedzi na NIEMOŻLIWE pytanie: skąd się wzięła choroba dziecka?

Bardzo często wtedy nasz umysł wyjeżdża w daleką podróż do krainy mocno irracjonalnych pomysłów. Czasami robimy to sami sobie, a czasami czerpiemy inspirację z zewnątrz (wykłady, strony internetowe, książki, filmy itd.).


Wtedy możemy sobie ułożyć scenariusz pt., że białaczka jest jakąś formą zemsty czy kary, wymierzoną przez sprawiedliwą rękę karmy. W tym kontekście często pojawiają się przemyślenia o “winie przodków” i spłacaniu długu karmicznego.

*** Prawda jest taka, że nasi przodkowie mordowali, palili, gwałcili, pożerali się nawzajem. *** Każda z osób obecnych tutaj na grupie ma w sobie DNA przodków, którzy robili to wszystko. Fajnie, co? Idąc tym tropem, każdy człowiek żyjący w naszych czasach powinien być chory na białaczkę czy jeszcze większy syf, odpłacając tym samym błędy przodków.

Pójście tokiem myślenia, że to karma spowodowała białaczkę, jest niczym innym niż — de facto — wybuchem ukrytego poczucia bezsilności. A bezsilność jest formą radzenia sobie z trudną sytuacją. No bo jak tu być ‘silnym’, gdy zaczyna się narracja o grzechach przodków, na które nie mamy wpływu — powiem więcej: o których nie mamy w większości pojęcia (a skoro nie wiemy o innych grzechach dziadka, pradziadka i zwłaszcza pra-prababki, która niezłą aferantką, to przecież ta niewiedza nie oznacza, że KARMA NIE UDERZY ZNOWU…. a to już tylko o krok do myślenia “ile jeszcze chorób i nieszczęść może wyjść przez to…”). Po prostu trzeba przestać tak myśleć. Just stop.

Innym mechanizmem obronnym, trochę bardziej łaskawym dla przodków, jest obwinianie siebie samego/samej za chorobę dziecka. Może “coś złego” co zrobiliśmy X lat temu mści się teraz na naszym dziecku? To też forma radzenia sobie z sytuacją, chociaż niestety niesłychanie kosztowna, bo potężnie drenująca psychicznie (no bo nie można przecież cofnąć tego błędu, tak katastrofalnego w skutkach).

Paradoksalnie, w “błędach” przodków i naszych własnych *jak najbardziej* może tkwić podłoże choroby naszego dziecka. Ale nie tych karmicznych, a tych molekularnych. Np. dziadek palący papierosy spowodował sobie mutację epigenetyczną w genie XYZ, którą to mutację przekazał następnie ojcu. Ta mutacja nie zaszkodziła ani dziadkowi, ani ojcu, ani nawet Tobie, ale bardzo zaszkodziła Twojemu dziecku, bo w połączeniu z kilkoma innymi mutacjami (od drugiego rodzica) wywołała białaczkę. To jest jak najbardziej możliwe, choć wcale nie oznacza to, że tak było w Twoim przypadku.

Białaczkę powodują losowe mutacje (najczęściej tzw. katastrofalne mitozy komórkowe) i jest to w większości przypadków zupełnie przypadkowa sprawa. Praktycznie nigdy nie wystarczy *pojedyncza* zmiana tego typu, gdyż komórki ludzkie mają potężną zdolność do naprawiania uszkodzeń DNA (poprzez autodestrukcję…. zmutowane komórki popełniają samobójstwo; problem tworzy się dopiero wtedy, gdy przestają popełniać). Chociaż są znane (rozpoznane) czynniki, które mogą być onkogenne i one mogą sprzyjać powstawaniu choroby takiej jak białaczka. 

*** Nasze winy, uczynki (dobre czy złe) NIE POWODUJĄ białaczki u dziecka (na pewno nie bezpośrednio, chyba że mowa o używkach przed poczęciem i podczas ciąży, dieta, czynniki patogenne – np. mutogenne wirusy itd.).
*** Winy, grzechy i uczynki naszych przodków NIE POWODUJĄ białaczki u dziecka (choć to jak się prowadzili może mieć znaczenie — dieta, używki, aktywność fizyczna, choroby weneryczne powodujące mutacje epigenetyczne 
*** Białaczka NIE JEST manifestacją jakiegoś problemu psychicznego dziecka (czym zawiniło dziecko czy też jaką “nieodrobioną lekcję” ma dziecko, które *urodziło się* z białaczką ALL…). Tego typu może być szczególnie niebezpieczne i toksyczne, bo może w umyśle rodzica prowadzić do podświadomego przeniesienia “winy” za powstanie choroby… na dziecko. Każdy może sobie tak myśleć i gdy w to uwierzy, to nic nie można zrobić, żeby taką osobę ‘nawrócić’, bo żadnej teorii spiskowej (zwłaszcza mistycznej) nie można potwierdzić, ani jej zaprzeczyć. Nie myślcie tak, proszę, bo to może zaszkodzić Waszej relacji z dzieckiem w sposób jakiego nie jesteście w stanie przewidzieć!
*** ANEMIA w ciąży NIE POWODUJE białaczki u dziecka . Co czwarta kobieta w Polsce ma niedokrwistość podczas ciąży (co notabene jest całkiem dobrym wynikiem na tle Europy). Światowa statystyka jest gorsza — 4 na 10 kobiet cierpi na anemię w trakcie ciąży. Czyli 25% w Polsce, 38% na świecie. Można sobie sprawdzić dane na http://data.worldbank.org/indicator/SH.PRG.ANEM Gdyby była korelacja, to nowotwór nie chorowałoby 1 na 625 dzieci (aktualna polska statystyka), tylko dużo więcej. I odwrotnie, wysoki poziom żelaza też nie powoduje białaczki. Natomiast sama białaczka oczywiście powoduje anemię, a duża ilość transfuzji może spowodować zbyt wysoki poziom żelaza.
*** N
ie ma żadnych dowodów na to, że SZCZEPIONKI “powodują” białaczkę. Jest natomiast całkiem możliwe, że mogą ‚wywołać’ białaczkę u dzieci, które mają w sobie uśpione komórki „przedbiałaczkowe” (ale równie dobrze może ją wywołać infekcja). Więcej o szczepionkach w temacie białaczki znajdziesz TUTAJ

DWIE RZECZY SĄ NATOMIAST PEWNE:

1. Białaczka u dziecka jest *FAKTEM DOKONANYM*. To się niestety stało i tego nie można cofnąć. To trzeba WYLECZYĆ i iść do przodu!

2. To nie jest niczyja wina. Nikt o to nie prosił. Nikt na to sobie nie zasłużył. Nikt świadomie nie zrobił niczego co mogło to spowodować. Złe rzeczy przytrafiają się dobrym i złym ludziom.

W większości przypadków, NIGDY się nie dowiemy co spowodowało chorobę. Chyba, że zainwestować 14,000 zł w badania genetyczne komórek zdrowych i chorych (sekwencjonowanie pełnego eksomu) i wtedy ***może*** pojawią się jakieś wskazówki, co mogło spowodować chorobę. Po prostu *zaakceptujmy* to, że NIGDY nie poznamy przyczyny tej choroby.

W związku z tym wszystkim,  nie należy się umartwiać, obwiniać, czy zatruwać swoją świadomość, roztrząsając fantastyczne scenariusze nt. tego, co (lub kto) spowodowało chorobę. Trzeba się wziąć w garść i starać się sobie z tym syfem radzić: maksymalizując komfort dziecka na każdy możliwy sposób, próbować zmniejszyć szansę na wznowę eliminując/redukując toksyczne związki (pestycydy, benzen, formaldehyd, smog elektromagnetyczny EMF/ELF itd.), zapewnić dziecku aktywność fizyczną, odpowiednią suplementację itd.

I na koniec mała uwaga, oparta na faktach naukowych… Długotrwały stres, lęk, negatywne emocje i poczucie bezsilności (spowodowane np. obwinianiem siebie lub przodków), mogą spowodować zmiany biologiczne (epigenetyczne), które mogą zaowocować chorobą u nas samych, lub… u kolejnych pokoleń. Jest cała dziedzina nauki, która się nad tym obecnie mocno pochyla i nazywa się to EPIGENETYKA. Możecie o tym posłuchać tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=Gmmm1cvrqdQ (polskie napisy)

Więc myślmy przede wszystkim o przyszłości, na którą mamy wpływ. Wyciągajmy też lekcje z przeszłości… ale nie fiksujmy się na niej, nie zamartwiajmy się nią i nie wińmy przeszłości za chorobę dziecka.

WALCZMY I WYGRAJMY TĘ WALKĘ 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *